Od kilku dni nowym członkiem naszej rodziny jest Guzik, adoptowany pies ze schroniska. W tym – długim, ostrzegam – wpisie dowiecie się wszystkiego. Naszej historii, historii Guzika, ale przede wszystkim tego, co powinniście wiedzieć ZANIM w ogóle adoptujecie psa, oraz odpowiecie sobie na pytanie: czy pies ze schroniska to na pewno dla Was dobry pomysł? Nie jestem psim ekspertem, zatem nie będę Was ani zachęcać, ani zniechęcać, ale zadam Wam wiele pytań – na które musicie sobie odpowiedzieć, jeśli chcecie, by adopcja Waszego psijaciela była udana!

Piątka dzieci, kot, dwa chomiki, wymagająca praca, częste podróże. Mnóstwo chaosu, hałasu, a w tym wszystkim – pies. Myślicie, że zwariowałam? Zupełnie wam się nie dziwię! Sama zawsze tak podchodziłam do tego pomysłu przez wiele lat. Naszej wielkiej i skomplikowanej rodzinie jeszcze pies do kompletu potrzebny – i można się pakować do Tworek… A tymczasem – nadeszła kolejna zmiana. A nawet cała lawina zmian!

Jak wielu rodziców, od wielu lat zmagaliśmy się z błaganiami dzieci o przygarnięcie psa ze schroniska. Nie dziwię się. Psy to wspaniali przyjaciele, towarzysze zabaw, pełni energii pieszczochy, zawsze skore do wygłupów i przytulania. Poza tym, w schroniskach czeka tyle bezbronnych, spragnionych czułości czworonogów, które wszystkie, bez wyjątku, zasługują na dom i pełną michę. Widok samotnego psa w zimnym kojcu wielu z nas przyprawia o łzy – i nie inaczej było z nami i naszymi chłopakami. Ale… psy są też bardzo wymagające. Potrzebują niemal tego samego, co dzieci: dobrego wychowania, częstych spacerów (w tym sprzątanie kup, czego nikt nie lubi!), wiele miłości, czułości i poświęcanego im czasu. To nie może być tylko litość czy chęć pomocy: musimy być do tego dobrze przygotowani, by naprawdę pomóc, a nie niechcący zaszkodzić.

My z D. nie jesteśmy masochistami. Dopóki czułam, że nie panuję nad życiem i latam z wywieszonym jęzorem, dopełniając kolejne obowiązki w domu i w pracy, wszelkie rozmowy o psie ucinałam na starcie. Nie i koniec. A czemu? Bo dobrze wiedziałam, że odpowiedzialność za psa będzie w 100% spoczywać na nas, rodzicach. Przecież nie zrzuciłabym jej na dzieci, nawet gdybym była najbardziej wyluzowaną matką na świecie! Co innego wymagać od dzieciaków pomocy w karmieniu, sprzątaniu, czesaniu i wyprowadzaniu psa na spacery. Ale dopilnowanie, by to zostało zrobione, wizyty u lekarza, szkolenia – to jest właśnie odpowiedzialność, która w stu procentach spoczywa na nas! Dlatego to musiała być nasza decyzja, tylko i wyłącznie. Musieliśmy do niej dojrzeć, a parę rzeczy w naszym życiu – zmienić. Dzieci podrosły, dużą część dnia spędzając w odpowiednich placówkach, a my – uspokoić naszą codzienność (praca, dom). Dopiero wtedy na poważnie zaczęliśmy myśleć o psie w naszej rodzinie.

Musieliśmy być pewni, że nie tylko podołamy opiece nad psem, ale przede wszystkim, że to nie jest chwilowy kaprys. I tego, że nie poddamy się w chwilach kryzysowych, czyli gdy pies zacznie sprawiać problemy. Przecież tak jak z dziećmi – nigdy nie wiadomo, co z nich wyrośnie i jakie kłopoty (czy zdrowotne, czy wychowawcze) mogą sprawić, tym trudniej jest z psem, o którym nic nie wiemy. Ani skąd pochodzi, ani jakie ma za sobą doświadczenia, kto się nim wcześniej zajmował, czego nauczył.

 

Oto pytania, na które musieliśmy sobie odpowiedzieć – radzę Wam również je sobie zadać:
  1. Czy nie będziemy bać się agresywnych zachowań psa wobec innych zwierząt i ludzi?
  2. Czy jesteśmy gotowi poświęcić psu czas na naukę – czystości, chodzenia na smyczy, niegryzienia nas w zabawie, eliminację agresji wobec ludzi i zwierząt?
  3. Czy podejmiemy się ryzyka, że pies będzie wymagać kosztownego leczenia, szkolenia, pielęgnacji? Czy będziemy regularnie chodzić z nim do weterynarza?
  4. Czy damy radę opiekować się psem, który powoduje zniszczenia, brudzi w domu, nie toleruje samotności?
  5. Czy jesteśmy gotowi pracować z psem i psim behawiorystą, gdyby wymagało tego jego zachowanie?
  6. Ile czasu dziennie pies będzie sam w domu i kto zostanie z psem, gdy my wyjedziemy na wakacje?
  7. Czy jesteśmy gotowi na spacerowanie z psem co najmniej 3-4 razy dziennie, a przynajmniej kilka razy w tygodniu – spacerować z nim minimum godzinę?
  8. Co w przypadku, gdy któreś z nas – lub dzieci – będzie miało alergię na sierść czy ślinę zwierzęcia?
  9. Czy zdajemy sobie sprawę, że pies będzie z nami żyć przez co najmniej kilkanaście lat i nasze życie z nim się trwale zmieni?
  10. Czy bierzemy psa dlatego, że ulegamy prośbom dzieci, czy dlatego, że sami tego chcemy?

Słowem, czy jesteśmy gotowi potencjalnie utrudnić sobie życie w sposób trwały na wiele, wiele lat? I najważniejsze pytanie: czy jesteśmy pewni, że żadna z powyższych sytuacji nie sprawi, że oddamy psa do schroniska – z powrotem?

Przyznaję, podobne pytania zadawaliśmy sobie latami. I dopóki nie uzyskaliśmy pewnych odpowiedzi, nie zaczęłam nawet oglądać zdjęć psów w internecie. A gdy już zaczęliśmy…

Zdjęcie Guzika z ogłoszenia, fot. Klaudia Kłosińska. Jak się nie zakochać?

 

Pies ze schroniska czy z fundacji?

Najpierw zakochaliśmy się w Chaberku. Pies z ogłoszenia znajomych naszych znajomych na Facebooku. Cudny pies, mieszaniec owczarka i husky. Kilka tygodni oglądaliśmy jego zdjęcia, głęboko wzdychając i przerabiając po sto razy powyższe pytania. Gdy ostatecznie, z bijącym sercem, zadzwoniłam – pies już był adoptowany. Ale dzięki temu nawiązałam kontakt ze świetną fundacją „DamCiDom”, która „odławia” psy z ulic, interwencji, przytulisk czy schronisk,  w których panują złe warunki, a potem znajduje dla nich domy tymczasowe, w których czekają na swoich docelowych właścicieli. Dzięki rozmowie ze świetnymi dziewczynami rozprawiłam się ze swoimi lękami, uzyskałam poradę i pomoc. Wniosek: warto pytać ludzi, którzy zajmują się adopcjami profesjonalnie, o radę. Oni chętnie pomogą – zarówno w decyzji, jak i później w wyborze odpowiedniego psa.

Co zyskujemy, biorąc psa z fundacji? Z reguły jest to pies, który już przez jakiś czas mieszka w sprawdzonym domu tymczasowym. Ma to na celu rozpoznanie charakteru, ale i stanu zdrowia psa. Ta wiedza pomaga potem w procesie adopcji – pracownicy, wolontariusze fundacji dobierają na podstawie tej charakterystyki psa do rodziny, albo rodziny do psa. Często się okazuje, że pies, który spodobał nam się w ogłoszeniu, zupełnie do nas nie pasuje – może być  zbyt wymagający, np bardzo żywy, czy totalnie wylękniony. Takich psów nie wydaje się do domów, w których są małe dzieci, hałas, w których zachodzi duże prawdopodobieństwo, że pies się „nie przyjmie”, będzie reagował negatywnie (np agresywnie) – i będzie się męczył zarówno on, jak i jego nowa rodzina. Taka adopcja nie ma sensu.

Dlatego, jeśli nie masz dużego doświadczenia – warto zasięgnąć rady fundacji.

Natomiast psy ze schroniska nie są zazwyczaj psami dobrze rozpoznanymi. Wolontariusze (o ile w ogóle w schronisku pracują – zdarzają się takie schroniska, do których ich nie wpuszczają, strach się bać) nie mają możliwości odpowiednio zadbać o każdego psa, na tyle dobrze, by się im faktycznie przyjrzeć i poznać jego charakter. Dlatego schroniskowe psy to często duża niewiadoma. Nieraz wracają z adopcji z powrotem, bo nie zaadaptowały się w nowych domach. Prawdopodobnie właśnie dlatego, że nie pasowały do profilu rodziny. Na przykład mogły nie tolerować samotności – a przecież do pracy chodzić trzeba, albo źle reagowały na małe dzieci. To są bardzo trudne sytuacje i nie zawsze wina leży po stronie nowych opiekunów. Trudno sobie wyobrazić, by ktokolwiek chciał ryzykować pozostawianie agresywnego psa z dzieckiem, które np. wraca ze szkoły i musi być jakiś czas samo w domu. Taki pies potrzebuje bardzo dużo cierpliwości, treningu, który też nie zawsze kończy się sukcesem. Nie wszystkich na to stać. Dlatego im więcej dowiemy się wcześniej, tym lepiej.

Dlatego – jeśli jesteśmy zdecydowani na psa ze schroniska, MUSIMY najpierw zadać jego dotychczasowym opiekunom następujące pytania:
  1. W jakim wieku jest pies (szczeniak – potencjalnie wymaga dużo pracy, starszy pies – potencjalnie choroby, albo ukształtowane, wpojone złe nawyki – musimy mieć to na uwadze)
  2. Czy pies jest aktualnie zdrowy? Jakie ma szczepienia, czy jest wysterylizowany / wykastrowany? (to pomaga odpowiedzieć sobie na pytanie, czy ktoś o niego faktycznie dbał w czasie, jak był w schronisku, czy tylko wegetował, czekając na człowieka… lub śmierć)
  3. Czy pies jest „nauczony człowieka”? Czyli: czy raczej tęskni, garnie się, czy ucieka, boi się?
  4. Jaka jest jego historia – co o nim wiemy? Czy przeszedł przez przemoc, czy chował się na łańcuchu, czy może zmarł jego poprzedni właściciel?
  5. Czy pies jest nauczony czystości, chodzenia na smyczy, zostawania w domu (chociaż na część z tych pytań ciężko odpowiedzieć pracownikom schroniska. Doświadczony opiekun potrafi to rozpoznać, ale też zachowanie psa w schronisku odbiega od zachowania tego samego psa w domu i stąd pomyłki w ocenie).
  6. Czy pies jest agresywny? Jak reaguje na pozostałe psy, jak na koty, jak odwiedzających schronisko ludzi, wolontariuszy?
  7. Czy pies jest spokojnym psem, czy kulą energii?
  8. Czy jest zachipowany?

Musimy znać odpowiedzi na te pytania nie dlatego, żeby z psa zrezygnować, ale dlatego, żeby wiedzieć, na co się w ogóle piszemy. Czy damy radę zająć się psem z problemami, czy wolimy poczekać na psa, który PRAWDOPODOBNIE nie będzie ich sprawiał? Piszę prawdopodobnie dużymi literami, gdyż tego po prostu nigdy nie wiemy. Jeszcze raz, tak jak z dzieckiem – gdy się rodzi, nigdy nie wiemy, czy będzie spokojne, czy żywe, zdrowe czy chore.

Szczeniak czy dorosły pies, a może psi staruszek? Pies czy suczka?

Jeśli chodzi o płeć – ja chciałam suczkę (bo kiedyś mieliśmy tylko suczki, w dzieciństwie), a Dawid – psa. Zdalismy się więc na los. Jak widać, w naszym domu rządzi testosteron, a królowa może być tylko jedna (i może mieć co najwyżej kotkę 😉 ). Ale wiek psa – to było pytanie, które spędzało nam sen z powiek. O ile nie zastanawialiśmy się długo nad psim staruszkiem (nie chcieliśmy narażać siebie i wciąż małych dzieci na złamane serce po śmierci ukochanego przyjaciela tuż po pokochaniu go), o tyle długo myśleliśmy nad szczeniakiem. Wiele osób nam to polecało do przemyślenia, włącznie z pracownikiem fundacji. Bo mamy dużo dzieci, bo w domu panuje chaos i hałas, pełno bodźców, które dla starszego psa mogą być trudne, lub wręcz zupełnie nie do zaakceptowania. Zarówno dzieciom, jak i psu od małego łatwiej będzie wypracować relacje, więź, ale także naszemu kotu, który jest raczej dominującym osobnikiem, potencjalnie łatwiej będzie zaakceptować psie dziecko.

Z drugiej strony – nie do końca byliśmy gotowi na totalne zaangażowanie, którego wymaga młody szczeniak. Trening czystości, chodzenie na smyczy, szkolenia, gryzienie mebli, wulkan energii, uciekanie – jak dziecko, małego szczeniaka trzeba wszystkiego dopiero nauczyć. O ile wiedzieliśmy, że u starszego psa MOGĄ wystąpić takie problemy, o tyle przy szczeniaku masz po prostu taką pewność. Trwa to około dwóch lat. Poza tym, tak samo jak z dzieckiem – też nie wiesz, co z takiego szczeniaczka wyrośnie. Po pierwsze – miał być malutki, a wyrasta na potężne psisko, a po drugie – psy, tak jak ludzie, mają charakterki, na które nie jesteśmy w stanie zawsze poradzić. O staraszym psie ktoś może już wiedzieć trochę więcej.

Zdecydowaliśmy się jednak pójść za głosem rozsądku i poszukać psa, który będzie miał już te najmłodsze chwile za sobą, i którego ktoś już poznał, sprawdził, może o nim coś więcej powiedzieć. Ale też dlatego, że w głębi serca chcieliśmy dać szansę psu, który ma mniejsze szanse trafić do kochającego domu. Jednak szczeniaki, malutkie, słodziutkie, mają większą szansę na adopcję niż dorosły pies…

Ostatecznie, wybraliśmy złoty środek. Zakochaliśmy się w piesku z ogłoszenia, które znaleźliśmy na OLX. Ale zanim pozwoliliśmy się sobie zakochać i zanim pokazaliśmy psa dzieciom, najpierw zadzwoniłam i dopytałam o wszystko. Okazało się, że pies jest w schronisku w Pasłęku, ale że to nie jest masowa placówka, tylko taka, w której pracują naprawdę ludzie z ogromnym sercem i w pełni angażują się w opiekę nad swoimi podopiecznymi. Rozmowa z panią Kasią z Psiego Raju trwała każdorazowo prawie godzinę 😉 Od niej wiedziałam, że pies ma możliwie dobre jak na schronisko warunki, że jest w trakcie leczenia, że przez najbliższe parę tygodni będzie musiał dostawać specjalistyczną karmę i antybiotyki. Usłyszałam też to, co dla nas było najważniejsze: że się do człowieka garnie, że kiedyś musiał być psem domowym, bo jest nauczony człowieka, pięknie chodzi na smyczy. I że ma rok i prawdopodobnie miał właściciela, którego się nie bał, bo nie ma w nim lęku właściwego psom źle traktowanym.

Adopcja psa ze schroniska – jak przebiega? Krok po kroku
  1. Znalezienie psa – ogłoszenie lub telefonicznie prosimy o dobranie psa
  2. Wizyta w schronisku, wspólny spacer – doradzam minimum dwie wizyty, przed podjęciem decyzji
  3. Wizyta przedadopcyjna psa w domu przyszłych właścicieli – ma to na celu wykluczenie złych warunków psa w domu. Psy nie są wydawane do budy, czy do kojca na dworze. Muszą mieszkać w ciepłym domu.
  4. Wizyta weterynaryjna przed adopcją psa – odrobaczenie, ponowienie szczepień, wydanie wszelkiej dokumentacji medycznej (niezbędnej w późniejszym leczeniu), czasem przed adopcją wykonuje się kastrację / sterylizację zwierzęcia.
  5. Podpisanie umowy adopcyjnej (podaje się dane, nr dowodu).
  6. Dobrowolna wpłata na schronisko

Zazwyczaj szukamy ogłoszeń w internecie, albo po prostu jedziemy do schroniska i czekamy, jakiego psa nam zaproponują. Najważniejsze jest nie decydować się pochopnie, pojechać raz, dwa razy. Po pierwsze, żeby poznać psa, ale po drugie – poznać też swoją reakcję. Skonfrontować nasze marzenie z tym, co zastaniemy na miejscu. Jak zareagujemy? Ja mocno wierzę w podświadomość – ona nam przekazuje bardzo jasne sygnały, jeśli tylko się na nie otworzymy. Ja na przykład nie zareagowałam w taki sposób na żadnego innego psa. Gdy dojechaliśmy, kilka psów chodziło sobie luzem i garnęły się do nas – i chociaż serce pękało nad ich losem, to podchodziłam do nich z dużą rezerwą, chociaż sprawiedliwie głaskałam i rozdzielałam przekąski.). Dopiero jak zobaczyłam Guzika w tym schronisku… to była autentycznie miłość, od razu, zero obawy, czy nawet lęku, który powinien wystąpić przy spotkaniu z obcym w końcu psem. Od razu go przytuliłam, wygłaskałam, wiedziałam, że jest nasz. Na szczęście tak samo zareagował Dawid i chłopcy – a on, chociaż lekko zdezorientowany, też od razu lizał nas po rękach, cieszył się, bez oporów poszedł z nami na spacer.

I chociaż serce pękało mi z żalu, nie braliśmy go do domu od razu. Raz, że takie są procedury – dobrze by było, by pies poszedł na wizytę do weterynarza przed adopcją, a dla nas ten czas również jest ważny. Musieliśmy się upewnić, że to dobra i nieodwołalna decyzja. Porozmawiać na spokojnie, bez emocji, ze sobą i z dziećmi. A ostatecznie – też i po to, by przygotować dom i niezbędne akcesoria, dokupić karmę, którą pies aktualnie dostaje, by nie było zbyt dużego szoku.

Co przygotować dla psa?

 

  1. Posłanie, miejsce, w którym pies będzie spał
  2. Miski (odpowiednie do rozmiaru zwierzęcia)
  3. Smycz, obrożę, adresówkę (najlepiej od razu – pies ze strachu może uciec)
  4. Karmę – najlepiej stopniowo zmieniać tę, którą dostawał w schronisku na tę, którą my wybierzemy, dowiedzmy się zatem, jaką je i kupmy tę – zbyt wiele zmian naraz nie jest dobre dla nikogo
  5. Czas – weźmy wolne w pracy chociaż na kilka dni
  6. Zabawkę, na którą ukierunkujemy podgryzanie psa
  7. Przysmaki, którymi będziemy nagradzać psa za odpowiednie zachowanie (reagowanie na polecenia, zakazy).
  8. Na podróż psa – weźmy ręczniki papierowe, wodę w misce, matę/koc, którą może zabrudzić w drodze do domu. Wiele psów ma chorobę lokomocyjną, niektóre wymiotują, ale mogą też załatwić się ze stresu.

adopcja psa

Pies ze schroniska – już w domu. I co teraz?
  1. Zachowajmy ostrożność, względny spokój w domu i chociaż przez kilka dni – stałe rytuały. Dobrze jest wziąć tydzień wolnego, by być z psem, obserwować go, poznać i odpowiadać na jego potrzeby.
  2. Przyzwyczajamy psa od razu do wychodzenia o stałych porach na spacery
  3. Karmimy psa o stałych porach
  4. Przyzwyczajamy osa do tego, że wychodzimy z domu bez niego (na początku na krótko, stopniowo wydłużając czas)
  5. Ograniczone zaufanie – to powinno zostać z nami do końca życia!
  6. Od razu reagujemy na złe zachowanie psa (np jeśli nie chcemy, by spał w sypialni, albo wchodził na kanapy, warował przy stole w trakcie posiłków, itp). Raz zaakceptowane zachowanie ciężko będzie wyplenić. Poza tym pies, tak jak dziecko, musi mieć wyznaczone granice, jasne zasady. Musi wiedzieć, kto jest jego panem – wtedy czuje się bezpiecznie.
  7. Psa najlepiej kąpać dopiero po kilku dniach od przyjścia ze schroniska, żeby nie dokładać mu stresu. My ze względu na małe dzieci, no i fakt, że pies w schronisku mógł mieć kontakt z wieloma choróbskami – wykąpaliśmy go od razu specjalnym grzybo- i bakteriobójczym szamponem. No i dlatego, że się dał 😉 nie zawsze psy są tak łagodne jak nasz Guzik…
  8. Okazujmy mu dużo czułości, przywiązania, nagradzajmy za każde dobre zachowanie, reagowanie na polecenia – wtedy pies zapała do nas wdzięcznością i miłością szybciej, a my szybciej przełamiemy jego lęki.
  9. Pamiętajmy o tych spacerach – tuż po wstaniu, jeszcze w piżamie 😉 i tuż przed spaniem warto wyjść choćby na 5 minut.

 

Mam nadzieję, że nie popełniliśmy zbyt wielu błędów. Póki co – Guzik jest najgrzeczniejszym psem, jakiego można sobie wyobrazić. Słucha poleceń, pięknie chodzi na smyczy, ani razu nie nabrudził, jeszcze niczego nie zniszczył, nie warczy, nie szczeka. Nawet kota nie goni! Chyba nigdy nie nadziękuję się losowi za to, co nas spotyka. Nie tylko szczęśliwa rodzina, ale i jej dopełnienie w postaci tak łagodnego, jakby zrodzonego dla nas psiaka. Wymarzony, dosłownie. O takim psie po prostu marzyliśmy. Aż niewiarygodne, że nam się trafił taki bezproblemowy pies. Tylko go wyleczymy i podtuczymy, i będzie idealnie. Ale też wiem, że pies potrzebuje czasu, by się otworzyć. Może jeszcze pokaże, na co go stać? Może to cicha woda, które brzegi rwie? 😀 Kto wie?

A jeśli chodzi o Guzika? Co on myśli? Nie wiem. Ale widząc, z jaką radością reaguje na nas codziennie rano lub jak wracamy, jak włazi na kolana, nadstawia brzuch, by go czochrać, i jak pozwala się – czasem niedelikatnie!  – pieścić dzieciom, jak zaczepiał go półtoraroczny synek mojej siostry – chyba nie narzeka! A ja muszę powiedzieć – przepadłam z kretesem. W końcu  kto z nim najwięcej siedzi? No ja, pańcia mamcia. Nie będę ukrywać. Mam szóstego synka – i jedną kocią córcię. I dwa chomiki w gratisie.

Oszalałam. Ale mi z tym szaleństwem jest jakby doskonale!

Nie wiem, czy to jest wszystko. Nie jestem psim ekspertem, absolutnie, to mój pierwszy pies po 27 latach! Traktujcie więc moje rady jako wskazówkę, ale ich potwierdzenia szukajcie u wolontariuszy fundacji i schronisk. Wszystkim nam leży na sercu dobro zwierzęcia. Jedyna słuszna rada: przemyślcie to dobrze, bo decyzja o adopcji (nawet, jeśli ta się nie uda i pies wróci do schroniska) to decyzja na całe życie. Nie chcemy niczego żałować. Ale też nie ma co się zniechęcać początkowymi problemami, bo wszystko można wypracować. No i jest szansa,  nie będzie ich tak, jak w naszym przypadku. Ale lepiej być przygotowanym na najgorsze i wiedzieć, że adopcja psa nie zawsze jest łatwa.

Jeśli chodzi Wam po głowie takie marzenie, to dajcie sobie tyle czasu, ile to potrzebne. Odpowiedniego psa znajdziecie – setki tysięcy psiaków czeka na swój dom. Ale ważne, by to był dobry dom i dobry czas dla obu stron. Nic na siłę, nie pochopnie i z głową – a się uda!

 

A to Guzik, który ostatni raz patrzy na schronisko, za Panią Kasią… 

Pozdrawiam serdecznie przede wszystkim cudownych wolontariuszy i pracowników

schroniska Psi Raj w Pasłęku (klik)

oraz Fundacji DamCiDom (klik) <3 

Dziękujemy za pomoc w znalezieniu i adopcji przyjaciela, synka, brata 😀 

Jeśli chcecie pomóc „naszemu” schronisku Psi Raj – wpłat możecie dokonywać tu: 

Warmińsko-Mazurskie Stowarzyszenie Obrońców Praw Zwierząt im. Św. Franciszka z Asyżu
14-400 Pasłęk
ul.Plac Grunwaldzki 8
KRS 0000281935
nr konta PKO bp 62 1020 1752 0000 0502 0096 5400
IBAN:PL 62 1020 1752 0000 0502 0096 5400
BIC: BPKOPLPW
Pay Pal- basia5807@interia.pl

Wasza – od teraz również psia mama – Pat