Nasz dom. My. Rodzice i dzieci. Dzieciokracja. Rzadko uwiecznione sukcesem próby zapanowania nad chaosem. Wesoły harmider i poczucie szczęścia odnalezione tam, gdzie kto inny dostrzegłby powód do zdenerwowania. W pojedynczej skarpetce pod kanapą. W niedojedzonej kanapce na talerzu. W wiecznie pełnym koszu na bieliznę. W różnych, niedopasowanych do siebie kubkach na stole. Bo każdy z nas lubi inny…
Nieidealnie.
Idealnie.Proste relacje. Zaufanie. Przytulanie. Wsparcie. Akceptacja. Szacunek. Radość i miłość.
Zwykły rytm. Śniadanie, obiad, kolacja. Wielka rodzina i jej potrzeby. Potrzeby jednostki – razy siedem. Przedszkole, szkoła, trening albo spacer w parku i przedpołudniowa drzemka. Poranki pełne pośpiechu i niekończące się usypianie dzieci. Rytuały.
Niedokończone, poszarpane rozmowy. Czasem lampka wina przy oglądanym razem filmie, z reguły jednak wyszczerbiony lekko kubek z herbatą. Chwile ciszy, którą tak się docenia dopiero wtedy, gdy jej nigdy nie ma. Czas we dwoje cenniejszy niż wygrana w totolotka. Tak samo rzadki.

Z każdym dzieckiem w naszej rodzinie jest tego więcej. Rozrastają się nasze ramiona i serca, wypełnia się na nowo każdy centymetr przestrzeni. Powietrza. Miejsca na kanapie. W koszu na pranie.
Najlepsza lekcja, którą niosą dzieci. Mniej znaczy więcej.
Zawsze.

Post z 24 marca 2016r.

     Postanowiłam przekleić do nowego projektu jeden z ukochanych postów z mojego macierzystego bloga, Boginie Przy Maszynie. Pewnych rzeczy nie trzeba ulepszać, bo rodzą się doskonałe.  I nie chcę o niektórych postach zapomnieć, chcę je mieć przy sobie, bo są częścią mnie… Dlatego, być może, niekiedy natkniecie się na posty przeklejone z BPM, nie bądźcie zdziwieni czy źli. Projekt MAMAGANG staje się ważnym elementem mojego życia. Musi być pełen, mieć gdzieś swój początek. A początek ma właśnie w BPM.
~ Pat