Czerwiec koi moją ogromną potrzebę wakacji, ciepłą i słońca mamy wreszcie aż nadto! Moje wakacje też są tuż za pasem – już w sobotę wyruszamy na nasze ukochane Kaszuby. Dłużej niż rok bez nich nie wytrzymam! Ale oprócz Kaszub, w wakacje nie potrafię obejść się bez kilku rzeczy, które są na liście moich absolutnych must have. Jesteście ciekawi, co ratuje mój (umęczony przez cały rok) tyłek?

W wakacje uwielbiam robić wiele rzeczy. Głównie – odpoczywać z książką na leżaku lub na kocu, rozkoszować zimnym Leszkiem Mojito, oczywiście 0% 😉 i pożerać truskawki prosto z kobiałki. Oprócz tego lubię również słyszeć radosne okrzyki dzieci, grać z nimi w lekkostrawne (czyli niedługie) gry, opalać się, zbierać grzyby i czytać książki na leżaku. A, to już było 😉 A czego nie lubię? Na przykład nieujarzmionych włosów, problemu ze zbytnią opalenizną, komarów, zniszczonych zalaniem książek i marudzących i kłócących się dzieci.

* Wpis jest sponsorowany wyłącznie przez moje ogromne zadowolenie z danego produktu, nie doszukujcie się zatem drugiego dna, tylko lećcie do sklepu, żeby poprawić sobie nastrój i ułatwić życie! Tzw. #lifehack #wielodzietnejmatki

1. Krem do opalania LIRENE faktor 20 – ok 25zł

Cudowny, niepozostawiający białego filmu krem do opalania, który świetnie się wchłania, nigdy nas nie podrażnił, a rewelacyjnie spisuje się jako umiarkowana ochrona przeciwsłoneczna. Jest wodoodporny i cudownie pachnący! Dzięki temu, że faktor nie jest zbyt wysoki, można nasmarować całą rodzinę, dzięki czemu nigdy nie mam na sobie kropek – zawczasu też się tym posmaruję 😉

 

2. Odżywka do włosów zniszczonych – ELSEVE Rapid Reviver seria Dream Long – ok 17zł

Cudowna nowość z drogerii na R, kosztuje grosze, a zapewnia moim zniszczonym włosom efekt prawie taki, jak keratynowe prostowanie włosów. Jestem ABSOLUTNIE zachwycona i wiem, że całe wakacje będę się nią posługiwać, bo rewelacyjnie poskramia zniszczone włosy! W końcu aureola sucholców dookoła mojej głowy zniknęła, a włosy się cudownie wprost łatwo rozczesują. Genialne!

3. Balsam do ciała PENATEN Naturals o zapachu oliwki lub na dobranoc – ok 25zł 

Do kupienia na allegro lub w sklepach z chemią niemiecką. Ma trochę inny skład chyba niż polskie J&J, skóra jest bardziej miękka i pięknie pachnie 🙂 Używam niemal codziennie od 12 lat i tylko on sprawia, że nie mam po nim suchej skóry, mimo wielu spontanicznych kąpieli w jeziorze i w morzu. Polecam!

4. Spray na komary MUGGA ok 25zł, lasso na kleszcze i octenisept

Super działający spray na komary Mugga, odstraszający również kleszcze. Stosujemy prewencyjnie na noc lub na wyprawy do lasu. Oprócz tego najbardziej wrażliwym z towarzystwa zakładam silikonowe opaski na komary, na rękę, nie kieruję się konkretną firmą. I tak zaraz zgubią 😛

Oprócz tego – obowiązkowo zabieramy lasso na kleszcze (wystarczy odrobina wprawy) i Octenisept lub inny tego rodzaju aseptyk. I mamy spokojne wakacje!

 

5. Koc piknikowy – różne ceny

Nigdzie nie jadę bez takiego koca! Przydaje się i na plaży, i na trawniku, i w namiocie jako podkładka pod karimatę. Mają dno chroniące przed wilgocią. Jeśli dotąd obywaliście się bez niego, to Was nie rozumiem ;)))

6. Chusteczki mokre – 6zł

To jest coś, bez czego nawet nie ruszam się z domu. Zawsze mam w torbie chociaż jedną małą paczkę i jakbym się nie starała, zużywam jedną zanim dojdę do auta. A co dalej, o matko! Ale wybieram te bawełniane, które można spuszczać w toalecie. Te są najmiększe i najbardziej mokre. Najlepsze są w Biedrze i Tami w Rossmannie 🙂

7. Szminka CARMEX – zapach waniliowy ok 8zł

To jest kolejny wakacyjny hit, super szminka na wyschnięte lub spalone słońcem usta. Uwielbiam też za piękny zapach, ale głównie dlatego, że naprawdę działa natychmiast!

8. Mgiełka do ciała z Biedry – zapach Green Tea, 6zł

O matko w niebiesiech, to jest mój hit hitów od jakiś 3 lat. Kupuję zapas na rok z góry, bo czasem znika z półek, zazwyczaj wtedy, gdy potrzebuję 😉 Cudownie pachnie i o dziwo – bardzo długo jej delikatny zapach utrzymuje się na skórze! A jak odświeża – mmmm! Mój ulubiony zapach to właśnie Green Tea, mają też inne, ale ten jest imho zdecydowanie the best. <3

9. Szybkie gry – Boggle, Dobble, Memo, bierki, warcaby, karty…

Nawet na wakacjach, a szczególnie na nich, nie możemy zapomnieć o tym, że mamy dzieci. No dobra, głównie dlatego, że one nie dadzą o sobie zapomnieć! 😉 Od czasu do czasu warto więc poświęcić im 5 minut, i na tę okoliczność warto zabrać ze sobą parę gier. Nasze hity to: Dobble (wersja wodoodporna jest najlepsza, bo nie gnie się tak jak inne karty!),  słowna krótka i dynamiczna gra Boggle, dla Pysiaków – Memo (np takie w zestawie z 2 puzzlami Strażak Sam), klasyczne bierki, karty i warcaby, które można kupić oddzielnie, lub w zestawie z np fajnym pokerem itp. A po pięciu minutach zwykle im się nudzi, szczególnie jak zawsze wygrywamy, i idą się kłócić sami ze sobą. I znowu mamy święty spokój, na jakieś kolejne 10 minut. ;)))

10. Basen lub dmuchany plac zabaw Intex od 26zł!

Wybaczcie parę propozycji od DAMI, ale to nie tylko zboczenie zawodowe, a wiedzą o tym wszystkie mamy na świecie. Bez zabawek, szczególnie ogrodowych, nie da się w wakacje przeżyć. Tak jak na przykład bez basenu dla maluchów, żeby się dzieć chwilę sam sobą zajął, nie utonął, a schłodził i jeszcze miał zajęcie, choćby wsypywanie piachu do środka albo kąpanie maskotek. Oczywiście, basen jak ze zdjęcia tak pięknie wygląda tylko przez pierwszą godzinę, potem zwykle jest pełen trawy, ziemi itp, ale – ALE! To nie zmienia faktu, żę jest głównym obiektem do zabawy, czyli zastępuje nas i daje nam dużo świętego spokoju!

Polecam coś, co można łatwo umyć, albo coś co ma więcej fajnych opcji, jak np zjeżdżalnia. Generalnie nie polecam jechać bez takiego chlapadła gdziekolwiek, gdzie do wody jest dalej niż 10m. Dziecko na wakacjach chce się moczyć – lub kąpać zabawki, etc, etc zawsze, nawet jak jest zimno. 😀

11. Wodny stół z piaskownicą Little Tikes – od 379zł

Nawet, jeśli nie macie gdzie rozłożyć basenu, możecie fundnąć dziecku super zabawę – choćby na balkonie. Piaskownica z basenem, 2w1, jeszcze może być pod gustownym parasolem. Cena niemała, ale 1. aktualnie w promocji, a 2. w przypadku Little Tikes – służy całe lata, nie płowieje i łatwo można odsprzedać dalej. A zabawa gwarantowana!

12. Kindle – czytnik do ebooków

O ile absolutnie kocham książki drukowane – za zapach, za klasykę, za cudownie zaczytane strony – o tyle na wakacjach i w ogóle podczas wszystkich podróży bliższych i dalszych najlepiej sprawdza się Kindle. Jemu niestraszne czytanie w pełnym słońcu, długie godziny bez ładowania (ładuję raz na miesiąc może) i okazjonalne ochlapanie wodą. Nie zajmuje też wiele miejsca i prawie nic nie waży. Oprócz tego ma tę zaletę, że nie trzeba w nocy palić światła (budząc resztę rodziny bądź zwołując wszystkie okoliczne komary), i z powodzeniem można czytać na dworze, owinąwszy się w kocyk, długie, letnie, wieczorne godziny. Długie lata się zastanawiałam, czy taki namiętny mol książkowy poradzi sobie z taką podmianą i okazuje się, że to jest wielka, dobra, dozgonna przyjaźń. Jeśli się wahacie – przestańcie! Ja mam model Paperwhite 3 z podświetleniem i serdecznie go polecam.

13. Klapki i espadryle tylko od Havaianas, a stroje kąpielowe – New Yorker!

Odkrycie, którego dokonałam dopiero dwa lata temu i nie wiem, jak ja bez nich wcześniej żyłam! Najwygodniejsze i trwałe letnie sandały, japonki i espadryle, w których nigdy mi się nie odparzyły stopy. Można prać w pralce (w niskiej temperaturze) i nic się z nimi nie dzieje. Polecam na maxa, przechodziłam w nich dłuuuuugie godziny na spacerach, żadnych odcisków, itp – nie stwierdzono. Jednym słowem polecam!

Góry od bikini kupuję za to od paru lat w New Yorker. Fajna jakość w niskiej cenie, a efekt push-up – powalający 😉 Szczególnie polecam się przejść do sklepu po kostium (reszta imho to kiepska jakość :/) teraz, bo są wyprzedaże 😀

14. Samochód rodzinny mieszczący cały ten wypas – Toyota Sienna

Nie wiem dlaczego, ale najbardziej fascynującą kwestią odkąd mam tego bloga jest to, jakim jeździmy autem. Nie nawykłam do prezentowania takich treści, ale jakieś 200 razy już pisaliście do mnie wiadomości z wieloma wykrzyknikami, jakie to auto ! ! ! Otóż odpowiadam – to genialne auto to Toyota Sienna, nasz superrodzinny Van, mieszczący 7 osób i pozwalający na swobodne poruszanie się po aucie, bo między drugim rzędem siedzeń jest korytarz. Dużo miejsca, gargantuiczny bagażnik, mieszczący 7 walizek i jeszcze torby. HIT wszystkich hitów i dużych rodzin. Ogromnie polecam! O niej się nawet robi piosenki, zobaczcie!

Foto: odpowiednio prorodzinny, kaszubski parking 😉

15. Brak internetu!

To jest absolutny wakacyjny must have. Chcesz odpocząć? Zostaw telefon w domu! Ok, w roku 2019 jest to niestety niemożliwe, ale można: wyłączyć powiadomienia i dźwięki, i zaglądać tylko wtedy, gdy autentycznie masz czas na scrollowanie. Czyli jak najrzadziej. Wakacje są po to, by odpoczywać. Ciężko na to pracujemy przez cały rok – szanujmy więc swoją pracę i skoro już za to „łono natury” zabuliliśmy spore pieniądze – wykorzystajmy to! W tym roku do tego punktu dopisuję jeszcze ograniczenie do zera telefonów i tabletów dzieciom. One nie mają jeszcze „arcyważnych” spraw do załatwienia (jak my w pracy) i dwutygodniowy detoks może (i wyjdzie!) im tylko na dobre. W zamian zabieramy namiot, śpiwory, hulajnogi i wędki. Ahoj, przygodo!

Muszę przyznać, że „wrzucanie na luz” idzie mi w wakacje najlepiej, tj jak tylko wyjeżdżam z domu nagle wszelkie potrzeby telefonowe jakby blakną. Nagle nie muszę wrzucać postów 3x dziennie i martwić się spadającymi statystykami i „pilnymi” mailami. Dlatego już od jakiegoś tygodnia czy więcej jest mnie mniej tutaj, ale spokojnie, żyjemy i odwrotnie do bytności online, bardzo jesteśmy tu. Świat online poczeka. Teraz jest czas dla nas!

A Wy co uważacie za niezbędne w wakacje? Może macie jeszcze jakieś hitowe produkty, które pomogą nam w urlopie? Piszcie w komentarzu, może wspólnie stworzymy listę absolutnych i uniwersalnych niezbędników?