Moi drodzy, żarty się skończyły! Akcja #koronawirus zaczyna przybierać coraz gorszą postać. I to zupełnie nie przez wirusa, ale przez nas samych. Nakręcamy się na zagładę – chociaż jeszcze nie mamy powodu. A nasze dzieci – już płacą za naszą głupotę… I chociaż za tę panikę winę ponoszą media, rozdmuchujące temat – to do nas, rodziców, należy opanowanie sytuacji w naszym domu. Jak pomóc wystraszonemu dziecku?
Koronawirus. Na początku były żarty, heheszki, wizja końca świata rodem z Hollywood. Sama nawet się odrobinkę podjarałam, ale tak wiecie, żeby poczuć dreszczyk emocji, jak w horrorze. Epidemia, laboratoria, trochę jak z mojego ulubionego filmu o eboli z lat 90. Przy okazji – sama byłam w końcu w Hong Kongu w styczniu, potem w Norymberdze na targach, gdzie zetknęłam się z ludźmi dosłownie z każdego krańca świata, włącznie z Azjatami, których była tam cała masa. Boże, w trakcie targów wykryto w Bawarii trzy przypadki koronawirusa – a to było raptem 100km od Norymbergi!
I wiecie co? Żyję. Minęło półtora miesiąca od pobytu w Niemczech. Rozejrzyjcie się: wszyscy żyjemy i mamy się dobrze! Na razie mamy w Polsce jeden potwierdzony przypadek (rzeczywiście pewnie wiele więcej, ale o tym zaraz), służby w swoim żółwim stylu zaczęły działać, ale za to ludzie zdążyli już całkiem ześwirować. Pospolite ruszenie i w tym przypadku zdało egzamin! A przecież spośród wszystkich ofiar śmiertelnych ogromną większość stanowią osoby starsze (po 70 roku życia) oraz schorowane, osłabione przez inne choroby. Do tego – całe mnóstwo osób zakażonych wirusem przeszła chorobę bezobjawowo (jak na przykład ci właśnie wspomnieni bawarczycy – część nie miała żadnych objawów, a część – niewielkie). Dlatego właśnie jestem przekonana, że w społeczeństwie jest dużo więcej zakażonych osób – po prostu nie mają powodu, by iść się zbadać. Same WHO mówi, że te ponad 90 tysięcy ludzi dotyczy tylko przebadanych przypadków, a spodziewają się, że prawdziwa grupa zarażonych jest wiele większa. #sąwśródnas #moglibyzarazić #alejednaknie 😉
Ale od początku.
Czytam sobie od czasu do czasu newsy, z których najważniejsze informacje są takie: umieralność na nowego wirusa jest porównywalna do tej przy grypie. Ale grypa jest powszechniejsza – tylko w Polsce od 1 pażdziernika zachorowało 2,5mln osób. Zmarło 28, tylko w lutym – 15. Atakuje ludzi bez względu na wiek, jej ofiary to zarówno dzieci, jak i dorośli. Nie tylko osoby starsze! Na świecie rocznie z powodu powikłań po grypie umiera 2 miliony ludzi. Co minutę umiera na grypę jedna osoba!
A Ty dalej boisz się koronawirusa?
Rok temu mój tata wylądował w szpitalu na ponad tydzień właśnie z powodu powikłań po grypie… Bałam się strasznie – nigdy wcześniej nie widziałam go w tak złym stanie. Trafił w ostatniej chwili, i nawet nie chcę myśleć, co by było, gdyby… I jakbym miała się czego bać – to właśnie grypy bałabym się bardziej.
Trzy lata temu moją teściową zabrał potworny rak płuc.
W cztery miesiące. Brakowało mi słów i wtedy, i dziś.
Rak zabija rocznie na świecie DZIESIĘĆ MILIONÓW ludzi.
Między innymi dlatego mogę wprost powiedzieć: nie boję się koronawirusa. Mam go głęboko w d..!
Ale zaczynam się mocno irytować, żeby nie powiedzieć – wkurwiać: otóż z dnia na dzień moje dzieci są coraz bardziej przerażone. Oglądają telewizyjne doniesienia, słyszą w radio, widzą nagłówki w gazetach, czytają nagłówki w internecie, oglądają wzbudzające panikę głupie filmiki na YT i – jako, że są podatne jak gąbka, chłoną wszystko – naprawdę zaczęły się martwić.
Autentycznie – bać.
Felek ma koszmary, że wszyscy umrzemy, starszaki symulują choroby, a raczej biorą każde kichnięcie za objaw koronawirusa. I ok, podejrzewałabym leserstwo, ale wiem też, że w szkole już jest panika. Jeden drugiemu zarzuca chorobę, przy choćby zwykłym odkaszlnięciu – i to już nie jest fajne, takie wytykanie palcami. Dzieci czują się niemalże zaszczute. Do tego po kolei odwołuje się wycieczki – a akurat w marcu Filip miał czterodniową, jedyną w całym roku, a Maks – w maju. Chłopaki są załamani, ja też.
Natomiast dzisiaj, gdy odbierałam Pysiaków z przedszkola, nawet Gucio mnie pytał: „mamo, a ten kolonawilus to jest stlasny cy nie?”. Czterolatek, który nawet nie słucha radia czy telewizji! Heloł! To już naprawdę zaszło za daleko!
Ja jestem dorosła i potrafię odsiać sprawdzone informacje od paniki podsycanej dla medialnego rozgłosu, od rozpalania emocji w narodzie (bo to się sprzedaje! Klika! A jak napędza sprzedaż w wielu sektorach gospodarki!). Jako dorosła, świadoma osoba potrafię wysnuć wnioski, że skoro pośród 90 tysięcy zakażonych zmarło 3200, dodając do tego, na jakim ogromnym obszarze zaistniały te zachorowania – to jest to bardzo niewiele.
ALE MOJE DZIECI NIE. Dzieci łapią wszystko – jak pelikany. I zachłystują się, bo nie wiedzą, co mają z tymi rozszalałymi od emocji informacjami zrobić. Dla nich to wygląda wypisz wymaluj jak film katastroficzny – tylko że na żywo. Apokalipsa online!
Na szczęście moi chłopcy – na razie – przychodzą z tym do mnie, bo wiedzą, że ich uspokoję. Pośmiejemy się, pożartujemy. Codziennie rozmawiamy, ale unikamy już oglądania Faktów, słuchania radia… Pomyśl, czy Twoje dziecko może z tym przyjść do Ciebie? Jesteś dla niego wsparciem, czy niechcący utrwalasz w nim poczucie zagrożenia?
Jak możesz pomóc swojemu dziecku poradzić sobie ze strachem przed koronawirusem?
- obśmiać – oglądając memy (serio! przy starszakach – pomaga!)
- tłumaczyć, pokazywać statystyki, wytłumaczyć, skąd ta panika i dlaczego ludzie poniekąd lubią dreszczyk emocji, świadomość doniosłej chwili, coś się dzieje, pewne zaburzenie codzienności, ekscytacja, to wszystko mogą być nawet miłe doświadczenia. Dopóki komuś naprawdę nie stanie się krzywda – wtedy jest strach.
- uświadomić, że wystarczą zwyczajne środki zapobiegawcze: mycie rąk, niezbliżanie się do chorych osób, unikanie skupisk ludzi
- BYĆ obok, utwierdzać w przekonaniu, że wszystko jest pod kontrolą, wszystko jest w porządku
- przede wszystkim: SAMEMU ZACHOWYWAĆ SIĘ SPOKOJNIE.
Dzieci są jak radar, wychwycą wszystko, więc najpierw sami musimy się uspokoić. W niczym nie pomoże nam magazynowanie maseczek i żeli antybakteryjnych, przez kasze i makarony – oprócz siania paniki w naszym własnym domu. I pustki na koncie – zaraz się okaże, że wymarzone wakacje przepuściłaś na detergenty i kaszę! Serio, tego właśnie chcesz!? Jeść kaszę do końca roku? Dzieci, które zobaczą, jak szykujemy się jak na wojnę na pewno nie poczują się bezpiecznie. A skoro sami świrujemy na wyrost – to czy naprawdę chcemy tą niepotrzebną panikę zaszczepić w naszych dzieciach, którym to tylko szkodzi..?
Naszym świętym obowiązkiem jest zapewnienie dziecku poczucia bezpieczeństwa. Bez względu na okoliczności – kojarzycie film „Życie jest piękne”? O to właśnie chodzi, by choćby wokół była wojna – u nas był spokój. Tym łatwiej jest zastosować tę zasadę, gdy zagłada ludzkości przez koronawirusa jest jeszcze naprawdę baaaardzo daleko. I wiem, że nawet jeśli my sami nie panikujemy, to sąsiad, babcia, pani w szkole, albo ktoś inny może napędzać poczucie zagrożenia… ale jeśli my będziemy zachowywać spokój – dziecku będzie dużo łatwiej przez to przejść, nie będzie się martwiło, a nawet jeśli – przyjdzie do nas po pomoc.
Ludki, ja wiem, że wszyscy chcemy jak najlepiej. Ale czasem to lepiej to po prostu – źle. Zapobieganie tak daleko na wyrost jest błędem, tak samo jak sianie paniki, gdy dopiero pierwsza jaskółka na horyzoncie. Mówię wam: przeżyliśmy tyle – to i koronę przeżyjemy. Przypomnę Wam tylko, że tak samo panikowaliśmy przy różnych okazjach. SARS, MERS, grypa zwykła, ptasia i świńska, a nawet ospa i szkarlatyna w okolicy… zagłada nie nadeszła. Wyluzujmy. Koronawirus to kolejna z wielu zaraz – i wcale nie najgorsza. Jest jeszcze nocne wstawanie, rotawirusy z niekontrolowaną biegunką i wymiotami – ja tam już wiem, co u nas jest bardziej zaraźliwe 😉
No i przypominam. I tak wszyscy umrzemy 😉 Tylko jeszcze nie teraz – i nie przez koronawirus!
PS Jutro idę na zakupy i makaron ma być na półce! Zrozumiano? 😀
EDIT: Oczywiście, zgodnie z wpisem na Instagramie, w następną środę odwołałam to, co pisałam. Życie pisze niezwykłe scenariusze… sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Wpis jednak zostawiam, na pamiątkę 🙂
~ Wasza Pat
Dokładnie. 🙂
Ja też żadnych newsów z dziećmi nie oglądam i nie słucham (bo widać, że od razu do swoich małych główek sobie coś wkręcają), wytłumaczyłam wszystko i jest OK.
Lepiej jeść zdrowiej, częściej wychodzić na świeże powietrze, bawić się i śmiać (bo przecież śmiech to zdrowie) niż się stresować na zapas (bo stres faktycznie rozwala organizm).
Co do makaronu, to byłam wczoraj na zakupach i było wszystko w sklepie – makaronów, mydła, papieru toaletowego pod dostatkiem. 🙂 Wygląda na to, że jeszcze sporo osób zachowało zdrowy rozsądek, tylko pełne półki już tak dobrze w mediach nie wyglądają.
<3 Mam nadzieję, ja dziś idę po zakupy na weekend, zobaczę co tam słychać na półkach ;)
Dobrze gada! ☺ Popieram ✌
Dziękuję! Puść w świat <3
„umieralność na nowego wirusa jest porównywalna do tej przy grypie.” – co za bzdura 🙂
Policzmy wedle przykładu z tekstu: „Ale grypa jest powszechniejsza – tylko w Polsce od 1 pażdziernika zachorowało 2,5mln osób. Zmarło 28, tylko w lutym – 15. Atakuje ludzi bez względu na wiek, jej ofiary to zarówno dzieci, jak i dorośli. ”
Włochy (system opieki lekarskiej załóżmy lepszy niż w Polsce): aktualnie na 3858 zachorowań zmarło 148 osób. Daje to śmiertelność na poziomie 3%
Polska – grypa – przykład z tekstu: 2,5mln zachorowań, 28 zmarło – daje to 0,0000112, czyli jakieś promile procenta.
A i jeszcze jedność. Hospitalizacji przy grypie wymaga ok 1-2% ludzi, podczas gdy coronavirus – ok 20%. Czyli przy dużej ilości zachorowań dochodzą nam śmierci z powodu tego, że nie będzie miejsc w szpitalach – np. przy innych chorobach.
Dlatego nie ma czego porównywać, bo to są zupełnie inne, bardzo skrajnie inne przypadki.
Rozumiem cel newsa, żeby nie panikować – z czym się zgadzam. Ale jakby w Polsce 2,5mln zachorowało na koronawirusa (jego zaraźliwość jest większa niż grypa wedle statystyk) to zmarłoby nie 28 osób, a 75 000, a to już duża różnica czyż nie? 🙂
Potwierdzone zachorowania na koronawirusa, a faktyczna ilość zarażonych osób to nie są te same dane. Spośród osób, które miały objawy choroby – 3% zmarło. A cała reszta, której nie zbadano? Sama WHO mówi o tym, że śmiertelność przy tym wirusie jest faktycznie dużo niższa niż podają statystyki, bo wiele osób przechodzi go bezobjawowo.
Śmiertelność grypy z powodu pogrypowych powikłań to 1%, tak wyczytałam na stronie WHO.
Natomiast prawdą jest, że hospitalizacji wymaga więcej osób – ale czy faktycznie tylko ze względu na objawy, czy konieczność izolacji pacjentów z objawami?
Dobrze Pani to napisała. Panika jest dla nas wszystkich większym zagrożeniem niż wirus sam w sobie.
Kochani, myjmy ręce nie tylko jak nas światem wisi zagłada 🙂
Otóż to!
Dobrze Pani to napisała. Panika jest dla nas wszystkich większym zagrożeniem niż wirus sam w sobie.
Kochani, myjmy ręce nie tylko jak nad światem wisi zagłada 🙂
W końcu ktoś pisze jak bardzo ludzie zapędzili się w swojej głupocie. Ileż można?
Nie oglądam kanałów informacyjnych a i tak z każdej strony tylko koronawirus!!
Mam nadzieje, ze ludzie się opamiętają i zrozumieją, ze sami tworzą sobie całe to „niebezpieczeństwo” w głowach!!
Dzięki !!!
Moje dziecko w ostatnim czasie przyszło do mnie i zapytało mnie czy jego życie jest zagrożone. Nie warto straszyć dzieci obecnym wirusem, nie wszystkie są w stanie pojąć powagę sytuacji.
Faktycznie szaleństwo jeżeli chodzi o koronawirusa jest straszne… też ostatnio miałam w ciąży bóle gardła i miałam katar, ale lekarz powiedział, że wszystko ok tylko wziąć odpowiednie leki. Teraz to nawet mam wrażenie ze zwykła grypa to już covid… Gdzie przepraszam pojawiły się inne choroby?
Z perspektywy czasu sugeruje jednak usunąć wpis, skoro rysowane w nim scenariusze okazały się nieprawdziwe, skoro szerzy dezinformacje i prezentuje brak zdroworozsądkowego myślenia.
Mnie cala ta pandemia trochę zaczyna śmieszyć. Wiadomo trzeba byc ostroznym warto równiez sobie kupić oczyszczacz powietrza z jonizatorem, zeby pozbyć się batkterii i wirusów ale ludzie… nie szalejmy i naprawde dajmy sobie na wstrzymanie.
Dzisiaj to nie jest normalne, wszystko zwala się na koronawirusa, nie ma żadnych innych chorób i to jest dołujące .. ja przez to, ze jesteśmy izolowani tak naprawdę nabawiłam się depresji, do psychiatry chodziłam regularnie.
Niestety ta pandemia strasznie odbiła się i na dzieciach i dorosłych. Ja niestety zostałam zwolniona z pracy, do tego kredyt, rozwód i wpadłam w depresję.. na szczęście jednak zdecydowałam się na terapię, dzięki której w końcu stanęłam na nogi
Świetnie napisane, zgadzam się.
🙂 super artykuł!
Mam bardzo podobne zdanie na ten temat! Wszędzie tylko restrykcje. Wiadomo, niektóre rzeczy są dobre – higiena, płyny do dezynfekcji, okresowe badania… No, ale nie dajmy się zwariować!
Mnie ogólnie ta sytuacja z koronawirusem bardzo przybiła. Postanowiłam zapisać się na terapię i dla mnie najlepszym wyborem okazał się psycholog Słupsk, po terapii jest o wiele lepiej
Bardzo ważne jest też by odpowiednio zadbać o odporność. Myślę, że olejki eteryczne byłby dobrym rozwiązaniem, a wy jak sądzicie?
Szczerze mówiąc warto też zadbać odpowiednio o odporność. Ja mam w planach właśnie kupić olejki eteryczne, ponieważ słyszałam, że posiadają one świetne działanie
Na szczęście mamy już to za sobą. Ostatnio myślę o tym by wrócić do pracy i zapisać córkę do żłobka, mam już w sumie na oku bardzo ciekawą ofertę
No nie ma co ukrywać, ale dla każdego to był ciężki czas. My z mężem wtedy zabraliśmy się za większy remont z powodu wolnego czasu, wymieniliśmy też osłony okienne na bardzo funkcjonalne folie 😉