Nie jestem lepsza niż Wy.

Nie jestem mądrzejsza niż Wy.

Nie mam monopolu na dobre rady.

Nie mam świętej racji.

Nie mam odpowiedzi na każde pytanie, a najbardziej na to „dlaczego?”.

Nie mam opinii na każdy temat.

Nie mam środków, by zmienić cudze myślenie.

Nie mam siły, by sama stanąć naprzeciw światu.

Nie mam pomysłu, co teraz.

Ale jedno mi się wydaje. Może nawet to wiem.

Miłość tu jest kluczem. Miłość do siebie, swoich bliskich, każdego bliźniego, a nawet, a nawet najbardziej – dla tego obcego.

Może gdybyśmy sami siebie kochali i dbali o swój komfort, nie budując go na cudzej krzywdzie, świat byłby prostszy?

Może jakbyśmy z całych sił kochali swoje dzieci, wtłaczali im tę miłość w każdą komórkę ciała, może jakbyśmy wmawiali im od urodzenia, że są dobre, mądre, silne, kochane, wspaniałe i mogą wszystko – świat byłby wdzięczniejszy?

Może jakbyśmy do kompletu uczyli ich odpowiedzialności za to, co robimy, że każda nasza aktywność niesie ze sobą konsekwencje i tylko od nas zależy, czy to będą dobre konsekwencje czy złe – świat byłby bardziej sprawiedliwy?

Może gdybyśmy z całych sił wierzyli, że dobro zawsze zwycięża, świat byłby piękniejszy?

Może gdybyśmy sami brzydzili się złem, cwaniactwem, nienawiścią, nie wyciągali rąk po cudze – rzeczy, prace, kontrakty, żony, pieniądze, przywileje – świat byłby lepszy?

Może gdybyśmy nie zazdrościli, a motywowali się sukcesami i osiągnięciami innych, świat byłby łatwiejszy?

Może gdybyśmy my sami naprawdę wierzyli, że zło rodzi zło, a przemoc agresję, za to dobro zawsze powraca, więc trzeba je robić – świat byłby zdrowszy?

Może gdybyśmy sami byli uczynni, pomagali bliźnim, a nie tylko głosili takie hasła – świat byłby milszy?

Może gdybyśmy sami nie gardzili innymi – wierzącymi w co innego, wyglądającymi inaczej, myślącymi inaczej, głosującymi inaczej – świat byłby bardziej tolerancyjny?

Może po prostu powinniśmy dbać o to, co mamy. Szanować tych, co żyją z nami w społeczności – pracy, blokowiska, dzielnicy, miasta, państwa, świata. Nie marnować życia na złość i nienawiść, nie wygadywać na kierowców na drodze, na hałasujących sąsiadów, na szczekające psy, wrednego szefa, puszczalską koleżankę, złośliwą panią na poczcie, obrzydliwego dziada spod sklepu, co zawsze śmierdzi piwem, okropne dzieci znajomych, opieszałe służby. Nie powinniśmy. Bo dzieci na nas patrzą i chłoną, i będą takie same jak my, niestety. I taki sam świat zbudują dla swoich dzieci i wnuków.

Niestety.

Niestety…