Coś się kończy, coś się zaczyna… Era BPM dobiegła końca parę miesiący temu. Konieczność tego kroku nie umniejszała naszego żalu, ale mimo wszystko, jednym szybkim cięciem, zakończyłyśmy boski etap. Jednak nie potrafię tkwić w próżni i już wtedy tlił się we mnie pomysł na nowy projekt, tym razem prywatny i o zupełnie innym charakterze. Naiwnie wierzyłam, że uda mi się go zrealizować w trzy – cztery tygodnie, ale rzeczywistość okazała się inna. Dopieszczenie wszystkich szczegółów zajęło dużo więcej czasu, ale w końcu JEST. Moje nowe dziecko. Projekt blog – od nowa: MAMAGANG.PL!
Dwa miesiące. Osiem tygodni. Sześćdziesiąt dwa dni postu od blogowania. Swędzące palce i dziesiątki napisanych w głowie tekstów. Tęsknota! I tyle się wydarzyło! Ale już jestem, projekt blog od nowa wypełnia moje myśli i wpisuje się w codzienność. Powoli Wam o wszystkim opowiem. Ale najpierw…
Witam Was najserdeczniej w moich progach, jeszcze ciepłych, jeszcze lśniących od nowości, jeszcze pachnących świeżą farbą. Trochę tu pusto, więc trzeba zagracić kąty. Napisać kilka(dziesiąt) świetnych tekstów i kilka takich sobie, kilka smętnych, do pochlipania i kilka takich, od których serce samo rośnie i skacze z radości, jak dzikie. Popularnych i takich, o których tylko garstka będzie pamiętać, bo czasem bywa tak, że targają mną niezbyt popularne i uniwersalne emocje. Czasem tylko świr, taki jak ja, to zrozumie. Zapraszam Was, i tych świrniętych, zakręconych, i tych wymagających, uporządkowanych. Jestem tu dla Was. Dla nas wszystkich znajdzie się miejsce w tym naszym domowym grajdołku!
U mnie zawsze będziecie Wy – z dużej litery. Nie piszę w próżnię, do setek ekranów, tylko do Was, czytelników, ludzi. Szanuję Was, jakiekolwiek są Wasze doświadczenia, wybory, gusta, nawet, gdy bardzo chcę skrytykować – staram się nabrać wody w usta, bo kim jestem? Czy wszystkie rozumy zjadłam? Mam świadomość tego, że nie. Mogę więc tylko zaprosić do dyskusji i przysięgam, że to zrobię. Nieraz. Na „starym” blogu brakowało mi tej wolności, by czasem wsadzić kij w mrowisko i rozruszać Was troszkę, wzbudzić dyskusję taką, że latają wióry. Nie poruszałyśmy niektórych tematów, bo musiałyśmy dbać o wizerunek marki. A przecież, tak jak w życiu, nie można tylko płynąć z prądem. Czasem trzeba się zatrzymać i zobaczyć, w którym kierunku płyniemy – bo może tylko nam się wydaje, że w dobrym, bądź jedynym słusznym? Chciałabym, by ten blog stanowił dla Was taki katalizator rozmaitych emocji. Nie tylko dobrych, ale tych gorszych też. Nie wszystko co czarne jest czarne, czasem ta czerń mieni się różnymi kolorami. Serio, wbrew temu co mówią niektórzy!
Jeśli zastanawiacie się, o czym będzie ten blog, to przestańcie, naprawdę. Trochę się już znamy! O czym ja mogę pisać, jak nie o tym, na czym zęby zjadam od prawie dwunastu lat? Kim jestem, jak nie mamą piątki zwariowanych urwisów (po kimś to mają :D), szczęśliwą i czasem wściekłą żoną i zdecydowanie nieperfekcyjną panią domu? No proszę Was? O czym mogę pisać bardziej szczerze, niż po prostu o NICH? O nas? Naszej nieco niezwykłej rodzince, oraz prawie całkiem nienormalnym domu zakochanych w sobie wariatów, z których każdy ma jakieś niedoskonałości (a największe my, rodzice!)?
Jeśli myślicie, że będę Was katować dobrymi radami, zamęczać jedynymi-słusznymi-metodami wychowawczymi, jeśli zdaje Wam się, że jako matka pięciu synów będę pisać tylko o synach i tylko o dzieciach w ogóle, to naprawdę, zaiste, mylicie się! Alfą i omegą nie jestem, mogę co najwyżej podzielić się swoim doświadczeniem. Co więcej. Mam głowę gorącą i pełną pasji, czasem mam wrażenie, że moje życie to jeden wielki kalejdoskop – przygód, podróży, zajawek. Chaotyczny, nieuporządkowany, a jednak fantastycznie, nieoczywiście piękny. I ten blog ma być właśnie moim obrazem. Zlepkiem fascynujących elementów, tworzących jedną, dziwną całość. Pamiętnikiem. Zbiorem listów do Was i poniekąd świadectwem dla moich dzieci, bo może kiedyś, w przyszłości, będą z rozrzewnieniem czytać historie o sobie. Bo jako matka nieidealna nie prowadzę żadnych albumów, nie spisuję pieczołowicie dat i godzin pierwszego słowa, kroku i nie wklejam pierwszych ściętych włosów, niestety.
Ale mam bloga. A tu jest ogromny kawał nas i naszego życia.
fot. Rafał Mroziński TrocheFajnyFotograf
Teraz proszę – komentujcie, udostępniajcie, słowem, róbcie hałas, bo stęskniona jestem za Wami niesamowicie. Wynajdujcie błędy do poprawki i naprowadzajcie na dobre, blogowe tory. Dodawajcie otuchy i jeśli trzeba, dawajcie motywacyjne kopniaki! Czuję niesamowitą energię i jeszcze chwila, a wystrzeli mi korek – jak ten od szampana, gdy opublikuję publicznie ten wpis.
Pierwszy wpis. Nowy początek. Będzie naprawdę dobrze, czuję to!
To jeszcze raz, oficjalnie, bez przydługich wstępów.
Cześć! Miło Cię widzieć! Zostaniesz na chwilę?
~ Pat