Jeśli bywasz czasem koszmarnie zmęczona, jeśli nie wiesz, w co się wpakowałaś i po co ci to było… czytaj. To wpis dla wszystkich rodziców, którzy mają dość swojego (umordowanego) życia. Jestem takim rodzicem bardzo często. Pięcioro dzieci nie pomaga się relaksować i spełniać. A mimo tego, mimo tego… jestem wdzięczna.

Kolejny dzień… i znowu nic się nie udało. Od rana istny armageddon, bo zaspaliście. Do tego czterolatek zapomniał przytulanki i całą drogę do przedszkola głośno rozpaczał z tego powodu… z radością zatrzasnęłaś za sobą drzwi jego sali, czując jednocześnie wyrzuty sumienia. W pracy znów nie zdążyłaś wszystkiego zrobić, bo ciągle ktoś ci przerywał i jutro usiądziesz do tego samego zadania co wczoraj, czując się co najwyżej doskonale bezproduktywna. Wróciłaś do domu później, niż chciałaś – z wielu niezależnych od siebie powodów. Dzieci w przedszkolu nie chciały się ubrać, na mieście korek, w sklepie, w którym zatrzymałaś się po chleb i mleko – olbrzymia kolejka. Do tego deszcz pada, rozkłada cię przeziębienie, a w domu czekają starszaki z lekcjami do odrobienia. Wino się skończyło, znowu wybiła 23, znowu „nic” nie zrobiłaś (poza praniem, obiadem, kolacją, lekcjami, sprzątaniem) i jutro czeka cię kolejny taki dzień… I czujesz, że nad niczym nie panujesz, jeszcze chwila, a rozsypiesz się z bezradności.

Znasz to uczucie?

Ja je znam doskonale.

Idę o zakład, że zna je każdy z Was. To normalne, ludzkie zmęczenie. Kwintesencja życia w pośpiechu, w bałaganie. Ten chaos dnia codziennego to najlepszy znajomy każdego rodzica. Takie czasy – żyjemy szybko, bo chcemy mieć możliwie dużo. Pracujemy na święty spokój, który osiągamy chyba dopiero na emeryturze, gdy już nie mamy na nic siły… Czy można coś z tym zrobić? Żyć wolniej? Pewnie można, rezygnując z wielu przyjemności. Ja jeszcze nie jestem na tę rezygnację gotowa. A może to w moim przypadku to i tak niewykonalne – pięcioro dzieci generuje mnóstwo nieprzewidzianych sytuacji, które utrudniają nam codziennie życie. A to proste życie wyglądałoby tak:

Wstajesz rano, po ośmiu godzinach snu nawet nie potrzebując budzika. Spokojnie pijesz poranną kawę przy ulubionej muzyce, potem stoisz przed szafą i wybierasz to, w czym świetnie wyglądasz. Jedziesz do pracy, zatrzymując się przy ulubionej kawiarni, a potem skupiona oddajesz projekt za projektem. Wracasz do domu, w którym czeka na ciebie stęskniony telewizor, kanapa i zjedzone wspólnie z mężem sushi. I lampka wina. Włączacie ciekawy, angażujący film, po którym macie dobry, pełen pasji seks, i kolejną dobrą noc.

I tak dzień za dniem, dorzucając jeszcze swobodne zakupy, wakacje, randki na mieście i liczne spotkania z przyjaciółmi…

Brzmi jak sen?

Niekoniecznie…

W tym scenariuszu nie ma małych ciałek, wtulających się w ciebie nad ranem. Brakuje porannego rytuału z siedmioma kubkami pełnymi kawy, kakałka i miłości. Brakuje mokrych buziaków i wymyślanych wierszyków, i nieporadnych laurek. Brakuje mokrych oczu na małe sukcesy, które cieszą bardziej niż własne i duże. Wspólnych obiadokolacji, które są szykowane w rozgardiaszu, i zjadane wśród śmiechów i rozmów. Brakuje bąków i brudnych skarpetek, wiecznie nieposkładanego prania i mleka, które się skończyło.

Brakuje tego wszystkiego, czym dzisiaj jest nasze życie.

I gdy się nad tym zastanowisz, nie oddałabyś tego przecież za nic. Za żadne skarby nie oddasz buziaków na dobranoc, nawet za cenę życia bez porannego szalonego pośpiechu. Ani wyszeptanego „kocham cię” i „ja ciebie też”, nawet jakbyś już nigdy nie musiała odliczać jedynek w librusie. Wolisz te nieodrobione lekcje szczęśliwego syna, niż absolutny brak lekcji do odrabiania… Prawda?

I chociaż można się starać, by życie było łatwiejsze, chociaż można się nauczyć odpuszczać sobie wiele zadań i zdjąć koronę Perfekcyjnej Pani Domu, nie zmienimy tego, że dopóki jesteśmy mamami, a raczej odkąd jesteśmy mamami, życie będzie nas zaskakiwać każdego dnia.

Ale jednego jestem świadoma: że za kilkanaście lat będziemy tęsknić do tego umęczenia i utyrania, które dziś nam codziennie towarzyszy. Kiedyś to, co dziś nas uczy cierpliwości i radzenia sobie w kryzysowych sytuacjach – będzie naszym najmilszym wspomnieniem. I będziemy marzyć, by tu wrócić.

A nie da się. To se ne vrati.

Jestem tego pewna, tak jak tego, że jutro znowu się spóźnimy…

Dziś przytulam, a jutro razem z tobą będę rwać włosy z głowy i robić obiad z resztek. Te resztki są cenniejsze niż królewski obiad w doskonale harmonijnej, beztroskiej samotności… Pamiętaj o tym. :*

(Zdjęcia autorstwa Lidii Żulczyk z sesji dla Ladnebebe <3)

~ Twoja Pat