Z powodu koronowirusa nastał trudny czas dla miłośników świeżego chleba. Jeszcze do niedawna wystarczyło pójść do jednej z wielu piekarni, albo z samego rana wysłać po niego dziecko. Dzisiaj – ograniczamy wyjście z domu do minimum, a co za tym idzie, musimy sobie odmówić latania za świeżym chlebem każdego dnia. I przychodzę do Was z pomocą: ogarnęłam prosty przepis na zakwas, a potem chleb bez długiego wyrastania. Wyszło mi za pierwszym razem!

 

Miałam jakiś czas temu jazdę na pieczenie chleba z drożdży. Po tej przygodzie zostało mi sporo różnych mąk i suchych drożdży (co się teraz przydaje!), dlatego swój zakwas zrobiłam z żytniej mąki, ale wystarczy zrobić zakwas ze zwykłej, pszennej. I tu się od razu przyznaję: nie znam się na mąkach, zakwas robiłam pierwszy raz, ale wyszedł, więc, voila:

I. PRZEPIS NA ZAKWAS

Składniki: 

ok 300 gr mąki, ok 300ml wody.

Tak, to takie proste 😉 ale! Zabawa jest z dokarmianiem.

Robimy tak: 1 dnia wieczorem bierzemy mały, dziecięcy kubeczek (nie mam pojęcia, ok 80gr powinien mieć). Wsypujemy mąkę, wsyujemy do słoika (duży, najlepiej więcej niż 1 litr, bo może wypłynąć). Dodajemy dokładnie tyle samo letniej wody z kranu, mieszamy drewnianą łyżką. Odstawiamy słoik przykryty gazą lub ściereczką w ciepłe miejsce, np koło kuchenki.

Następnego dnia wieczorem, o podobnej porze, dodajemy znowu tyle samo mąki i wody, znowu mieszamy.

Kolejnego dnia wieczorem znowu mieszamy (mi np. zakwas się rozlał, musiałam przelać na dwa słoiki. Ale to dobrze, znaczy, że zaszła fermentacja), znowu dodajemy mąki i wody.

Czwartego dnia teoretycznie powinien zakwas być już idealny, niemniej niektórzy radzą trzymać 5-6 dni. Potem zakwas dajemy do lodowki i RAZ NA TYDZIEŃ analogicznie dokarmiamy. Cały czas tą samą ilością mąki i wody, bez końca, niektórzy po 20 lat 😉 Przed każdym użyciem (dzień przed) musimy zakwas dokarmić i wyjąć z lodówki.

Ja nie wytrzymałam i czwartego dnia zrobiłam już z tej mojej połowy zakwasu chleb. Wiadomix, u nas cierpliwości nie sprzedawali 😉

 

II. PRZEPIS NA CHLEB

Składniki:

ok 100ml zakwasu

400g mąki (jaką macie, serio, ja pomieszałam żytnią i przenną, nawet z tortowej wyjdzie – tak słyszałam)

400ml letniej wody

3 łyżeczki oleju / oliwy

2 łyżeczki soli (to oczywiście kwestia upodobania, ale nie wyszedł zbyt słony)

Ziarenka różnego rodzaju, jeśli ktoś lubi (my akurat nie 😉 )

Ponieważ bałam się, że z racji tego, że nie poczekałam odpowiednio długo, dodałam łyżeczkę drożdży suchych (4g). Ale można to pominąć 🙂

Wszystko to razem wkładamy do miski, mieszamy energicznie (widelcem w moim przypadku). Odstawiamy na ok 30min, aż masa spulchnieje i wykładamy na wysmarowaną tłuszczem (ja – masłem) blachę. Pieczmy ok 40min w 180st.

Takie cudo wyszło – z zewnątrz chrupiące, a w środku poemat – mokre, miękkie, puszyste. No szok.

Słuchajcie, to wszystko jest naprawdę na oko, na totalnym luzie. Naprawdę, każdemu powinno się udać! Nie spinajcie się. Wszystko, co ma w składzie mąkę i wodę jakoś się uda. Mi chleb wyszedł tak obłędny, że już go nie ma 😀 Pachniało przy tym w domu jak w piekarni. Totalnie i ostatecznie się zakochałam, więc chleb będę robić swój przynajmniej w weekendy 😀 To wszystko trwa bardzo krótko, w ogóle nie brudzi rąk, przy pieczeniu tylko jedna miska i jedna foremka, no naprawdę – zero zachodu, a jaki smak i zapach..!

Także – polecam, róbcie swoje zakwasy, dzielcie się nim z przyjaciółmi.

Tradycje naszych babć niech w nas dziś odżyją!

Na zdrowie!