Dostaję od Was mnóstwo pytań, czy moje dzieci wierzą jeszcze w Świętego Mikołaja, szczególnie te małe, i jak odnoszą się do tego tematu moje już-nastolatki. Otóż muszę Wam powiedzieć: w naszym domu nie ma problemu z utrzymaniem Magii Świąt. Mamy pięcioro dzieci, a nadal udaje nam się dochować tej wielkiej tajemnicy! Jak sprawić, by dzieci wierzyły w Świętego Mikołaja? Jest na to sposób – i to całkiem prosty!

W dużej rodzinie, w której jest wiele dzieci w różnym wieku, problem wiary w Świętego Mikołaja to dość trudna sprawa. Młodsi szybciej niż starsi zdobywają tę (dotkliwą…) wiedzę, często przypadkiem i w złych okolicznościach. Wiele osób, nie chcąc kombinować, dość szybko konfrontuje dzieci z prawdą, że Mikołaj to tylko taka legenda i tradycja – i czują, że postępują słusznie. Ale – nie u nas. Dla mnie osobiście jest to mega ważny temat, gdyż, jak dobrze wiecie, jestem totalnym Christmas Freakiem! Nie ma mowy, żebyśmy lekceważąco podchodzili do tematu Świąt czy świątecznych celebracji. Dlatego wiara w Świętego Mikołaja jest dla nas bardzo ważna. Pozwala obudzić w sobie dziecko i sprawić, by świat na krótki czas przyoblekła czarodziejska moc…

Świątecznie

Parę lat temu, mniej więcej jak Maks był w wieku Felka teraz, czyli mial około osiem lat, wrócił do domu zły. Niby mówił, że nic się nie stało, ale wiedziałam, że coś się święci… Nie naciskałam. I po paru godzinach, przy okazji kolejnej afery o nic, gdy zwracałam mu uwagę, że się okropnie zachowuje, wykrzyczał mi, że to my się okropnie zachowujemy. Że to my okłamaliśmy go i „Mikołaja nie ma i nigdy nie istniał”! Że koledzy mu powiedzieli… I że on czuje, że Mikołaj jest, a jednocześnie wie, że koledzy mają rację. To był ten moment, w którym serce mi wybuchło i w panice szukałam wskazówki, jak się zachować. Na takie akcje nikt nie ma w kieszeni z tyłu głowy przygotowanego scenariusza… Przeczytałam wprawdzie wypowiedzi, że nie można dzieci oszukiwać i że to się kończy źle, bo czują się okłamane, ale… jednocześnie moja wiara w Święta i fakt, że mamy w domu jeszcze młodsze, święcie wierzące w Mikołaja dzieci, krzyczała, bym nie mówiła mu prawdy. I wtedy spłynęło na mnie takie olśnienie, takie objawienie, że aż się dziwię, że sama na to wpadłam, i z drugiej strony, że jeszcze Wam o tym nie opowiedziałam!

Przytuliłam Maksia mocno do siebie, pozwoliłam mu wydyszeć swoją wielką złość i otarłam mokre oczy. I powiedziałam mniej więcej coś takiego:

– Kochanie. Jest mi bardzo przykro, że koledzy powiedzieli ci takie rzeczy. I mimo tego, że tak mówią, że wielu ludzi tak uważa, to jest po prostu nieprawda. – Maks oczywiście był zły, że dalej go okłamuję, ale ciągnęłam swoje:

– Pomyśl sobie, co robi Mikołaj?

– Przynosi prezenty!

– Ale o co w tym w ogóle chodzi? Tylko o to, by tata dostał nowe skarpetki, a Ty zabawkę?

– Eeee…

– Przecież w tym całym dawaniu prezentów nie chodzi w ogóle o to, by ktoś coś dostał, bo czegoś potrzebuje, bo tego nie ma czy zwyczajnie chce. Chodzi o to, żeby ten ktoś czuł radość i wdzięczność. I o tę słodką tajemnicę, w której szukamy dla kogoś prezentu idealnego, takiego, z którego ta osoba się ucieszy. Która pokaże tej osobie, jak dobrze ją znamy, jak bardzo nam zależy na tym, by czuła się szczęśliwa. Szukamy w tajemnicy, poświęcając swój czas i myśli, nie zdradzając się nieraz przez wiele dni z tym, co planujemy, tylko po to, by zaskoczyć tę osobę – właśnie w Święta. W jeden szczególny dzień w roku dajemy z siebie wszystko, oszczędzamy, wymyślamy, pakujemy, nie możemy się doczekać reakcji tej osoby na nasz prezent. W tym całym przygotowywaniu prezentów kryje się cała nasza miłość, przyjaźń, wszystkie dobre uczucia, które żywimy dla tej osoby. To jest niesamowite, nie sądzisz?

– Eeee… no tak, pewnie, ale dalej to tylko znak, że Mikołaja nie ma!

– A powiedz mi, gdyby nie było Mikołaja, to czy robilibyśmy dla siebie tyle dobrego właśnie w Święta?

– Nie wiem, może nie.

– Ludzie są leniwi i zazwyczaj oszczędzamy sobie pracy, zazwyczaj wolimy myśleć tylko o sobie. Ale właśnie dzięki Mikołajowi, dzięki temu, że nam pokazał, jak można dla drugiego człowieka się starać, by sprawić mu radość – mamy taką piękną tradycję.

– Ale Mikołaja nie ma!

A co, jeśli Mikołaj to nie jest zwyczajny pan z białą brodą w czerwonym kubraku, który jeździ saniami po niebie i wrzuca prezenty przez komin, tylko właśnie to uczucie, które czujemy, ta miłość do bliźniego, która sprawia, że uszczęśliwiamy się wzajemnie w Święta? Może to jest właśnie tylko obraz stworzony dla dzieci, żeby było magicznie, kolorowo, a tak naprawdę Mikołaja wszyscy mamy w środku? On jest w każdym z nas i co roku w Święta się budzi i każe nam dbać o najbliższych, ale też najbiedniejszych. Zobacz, że w okolicy Bożego Narodzenia jest tyle pięknych akcji, w których robimy dla innych coś dobrego. Dla biednych, nieszczęśliwych, chorych – ludzi i zwierząt. Zbieramy pieniądze, kupujemy prezenty ludziom, których nie znamy. A dlaczego to działa najlepiej właśnie w grudniu? Przecież właśnie dlatego, że wtedy właśnie to czujemy. Tę potrzebę niesienia pomocy, zaangażowanie, by komuś sprawić przyjemność. To jest właśnie tajemnica Świąt, dlaczego właśnie w tym czasie w roku tyle ludzi na świecie się jednoczy w czynieniu dobra? Jak myślisz, czy to właśnie nie jest Mikołaj?

I nie uwierzycie mi pewnie, ale tym załatwiłam sprawę do dziś. Słyszał to też starszy brat, Filip, który nigdy wcześniej nie zgłaszał problemu z tym, że czuje się przez nas oszukany – ale potwierdził, że jego koledzy to samo mówią, ale on wie swoje. I że on wierzy. Muszę przyznać sama sobie medal – chłopcy byli zachwyceni. Maks, lekko zaszokowany podszedł do mnie i powiedział – mamo, masz rację, to prawda. Mamo, no naprawdę, to prawda! Mikołaj istnieje w nas!

Dosłownie do dziś nie ma tematu. Pewnie nie uwierzycie, ale tak było, nie zmyślam 😉 I choć proste, to w sumie wytłumaczenie genialne, prawda? I bardzo, bardzo prawdziwe.

Wczoraj finał miała Szlachetna Paczka, a ja Was namawiam, byście też zrobili coś dobrego. Może zwyczajnie i blisko: sąsiadce świąteczne zakupy, może samotnej mamie, mieszkającej niedaleko – pewnie będzie niezręcznie, ale co z tego! Ktoś dzięki Wam będzie miał przynajmniej udany dzień i uśmiechnie się na myśl, że komuś na nim zależy, że istnieje gdzieś dobro na świecie… I na pewno będzie o tym pamiętać przez wiele lat.

A jeśli macie ochotę na więcej, jak co roku zapraszam Was do spełnienia marzeń potrzebujących dzieci, które wysyłają listy do Świętego Mikołaja. Listy z tej strony przechodzą weryfikację i macie pewność, że pomagacie naprawdę. Nie, spokojnie, nie musicie kupować Playstation: te dzieci proszą czasem o skarpetki, kapcie, piżamę, bo nie mają w czym spać, albo o nowe kredki. Niektóre proszą o zestawy szkolne, inne o prawdziwe drobiazgi, jak słodycze czy maskotkę dla siostry. Zresztą co Wam będę gadać… Sami zobaczcie, na stronie:

www.listydomikolaja.org 

Tylko przygotujcie chusteczki… bo serce pęka na świadomość, jak wiele dzieci nigdy, dosłownie nigdy nie dostało prezentu… a potem do dzieła. Dajcie znać, jeśli namówiłam kogoś z Was do wysłania paczki do któregoś z dzieci – dla mnie to będzie miód na serce…

(Pamiętacie takie Pysiaki? 😉 Miały tu niecałe dwa latka!)

     Gdybym była małą dziewczynką, która nigdy nie dostała prezentu, świadomość, że ktoś mi obcy, gdzieś na świecie, pomyślał o mnie – znaczyłaby bardzo wiele. Kto wie, może odmieniłaby mój stosunek do życia i ludzi. Może w każdym, napotkanym człowieku widziałabym potem tego jednego, dobrego, który podarował mi tak miłe, cenne wspomnienie…? Może moje życie byłoby lepsze i mnie samą uczyniłoby lepszą…?

Tylko to sobie wyobraź… 
Jeszcze trochę czasu zostało. Zdążysz.
Wasza Pat